19 października przy Centrum Kultury w Powsinie odbyło się już czwarte Powsińskie Święto Dyni i nasze czwarte też. Swoją drogą lubię, gdy mamy takie swoje „tradycje”, które zapisują się wraz z naszymi kolejnymi rocznicami.
Na wzmiankę o pierwszym Święcie Dyni trafiłam gdzieś przypadkiem. Pamiętam, że odbywało się ono 23 października 2011. Było wtedy już bardzo jesiennie, nie zimno, ale tak na ciepły sweter. Wybraliśmy się bardzo popołudniową porą, spontanicznie, nie licząc, że jeszcze coś zastaniemy. Pamiętam, że to była bardzo skromna feta i dość mało osób zastaliśmy na miejscu. Atrakcją tego święta była i jest wymiana zużytego elektro sprzętu na świeżutką dynię. Wróciliśmy z jedną taką rudą i chcieliśmy wrócić za rok.
Drugiemu Powsińskiemu Świętu Dyni towarzyszyła już ładniejsza pogoda. 19 października 2012. Na miejscu czekało nas więcej atrakcji niż w roku ubiegłym. Można był spróbować zupy dyniowej. Wyciągnęliśmy z domu moją Siostrę. Co mnie, kierowce, zaskoczyło wtedy? Że w pobliżu nie dało się szpilki wetknąć a co dopiero auto zaparkować. Wskazywało to jednoznacznie, że dynia przyciąga coraz większe rzesze amatorów. Podobnie jak poprzednim razem, można było wymienić elektorśmieci na dorodną dynię. W sumie wróciliśmy z trzema okazami. Jeszcze wiele tygodni później cieszyliśmy się aromatem imbirowo-dyniowej zupy krem czy ciasta. Od tamtego czasu dynia kojarzy mi się z jesienno-zimowym gotowaniem.
Na trzecie Powsińskie Święto Dyni 20 października 2013 wybraliśmy się już w poszerzonym gronie: Tata, Siostra, ja oraz goście honorowi – Fasolaki w moim brzuszku 🙂 Pogoda była bajeczna, bardzo słoneczna, taka na lekką wiatrówkę. Na miejscu okazało się, że wieść o Święcie rozprzestrzeniła się jeszcze dalej w świat co zaowocowało napływem nowych mas amatorów rudej dyni. Po raz kolejny było więcej atrakcji. Fajną inicjatywą był pokaz pierwszej pomocy. Tamtego październikowego dnia po raz pierwszy spróbowałam jadalne kasztany 🙂 Zabraliśmy do domu kolejne ładne egzemplarze dyni.
Czwarte Powsińskie Święto Dyni przywitało nas całą masą aromatów przypraw i gotujących się dań. Dużą atrakcją był występ orkiestry. To był bardzo ciepły, październikowy dzień. Przyjemnie rozpieszczała nas bardziej letnia niż jesienna aura. Pojechaliśmy z Tatą sami, bez Bliźniaków ale obiecaliśmy sobie, że za rok znów się tam wybierzemy – we czwórkę! Tymczasem Żółwik i Wiercisław też coś z tej wyprawy będą mieć – już za chwilę rusza produkcja dyniowych przetworów dla maluchów na zimę. Przywieźliśmy ze sobą dwie piękne, dorodne dynie z myślą, że nasze chłopaki dostaną za chwilę porcje zdrowia i witamin 🙂
Nie możemy się już doczekać piątego Święta Dyni a tymczasem… Kochani multi-rodzice czy macie jakieś sprawdzone przepisy na dania z dynią?
Ja robię „tylko” zupę-krem, puree, ciasto, ale w tym roku mam zamiar poszaleć z przetworami na zimę, dla maluchów.
31 października 2014
|Komentarze: brak