Kiedy jest dobry czas, by posłać dziecko na samodzielny wyjazd?

Będąc dzieckiem dużo podróżowałam. Najpierw był etap wakacji u dziadków. Później samodzielne wyjazdy do sanatorium. W szkole podstawowej każde lato w ferie spędzałam na koloniach i zimowiskach. W liceum zaczęłam jeździć na obozy. Dlaczego, gdy poczułam, że mam własne zdanie, powiedziałam „nie”?

Samodzielne wyjazdy, na pierwszy rzut oka, to same pozytywy: dziecko uczy się samodzielności, funkcjonowania bez opiekuńczych skrzydeł rodziców, nawiązuje relacje z rówieśnikami i poznaje nowe miejsca.

Z drugiej strony to moment przełomowy, który może młodziutkiego człowieka ukształtować pozytywnie, lub przysporzyć stresu i… sama zobacz czego.

Jako dziecko zjeździłam kawał kraju i świata: polskie morze, góry, Mazury, Hiszpania, Włochy, Francja, Węgry. Mama robiła, co mogła by zapewnić mi wyjazd w każde wakacje i ferie zimowe. Brakowało mi wspólnych wyjazdów całą rodziną. Ale nie było ku nim warunków. Typowo polska rodzina: dzieci w rozjazdach a w domu remont. Jestem mamie za te podróże wdzięczna, bo wiem, że finansowo przygotowywała się do nich cały rok.

Ale prócz doznań turystycznych, te wyjazdy zostawiły we mnie ślad…

Moje pierwsze kolonie

To był rok 1990. Sopot. Mój pierwszy wyjazd nad morze. Na pierwsze kolonie pojechałam razem z nastoletnią siostrą przyrodnią. Założenie było takie, że będzie mieć na mnie oko i zaopiekuje się małą Agusią. Nie wiele pamiętam z tego wyjazdu. Pamiętam, że sporą część wyjazdu przechodziłam w bluzce od piżamy, bo tak mi się podobała. Pamiętam też, że nie rozumiałam, dlaczego gdy szłam odwiedzić siostrę, ona mnie przeganiała. Pewnie dziewczyny miały swoje „dorosłe” sprawy. Ja, jako 7-letni gówniarz tego nie mogłam pojąć…

Ktoś jest górą a ktoś…

Pamiętam wyjazdy, z których już po przyjeździe chciałam wracać. Na jednym z takich wyjazdów byłyśmy w pokoju we 4 dziewczyny. Ja miałam swoją koleżankę, z którą się trzymałyśmy. Tamte dwie uwzięły się na mnie… Pamiętam, jak któregoś dnia wszystkim opowiadały, że moją szczoteczką do zębów wyszorowały kibel. Nie wiem, czy pamięć mnie nie myli, ale mam wrażenie, że okrutniejsze zawsze były dziewczyny. Chłopaki się bili. I w sumie tyle. Dziewczyny szukały ofiary, nad którą znęcały się psychicznie. To nie był jedyny taki wyjazd. Na innym też pamiętam docinki, przed którymi „chowałam się” w grupie młodszej siostry.

Dzieci bywają okrutne. Złość, braki emocjonalne, czy problemy w domu odreagowują na innych dzieciach. Na wyjeździe niby są wychowawcy, ale nie widzą wszystkiego…

Samodzielność

Wyjazd dziecka bez rodziców na kolonie czy obóz uczy samodzielności. Uczy dbania o codzienny strój. Wprowadza w świat gospodarowania pieniędzmi. Przynosi mnóstwo korzyści, które będą nauką na przyszłe, dorosłe życie. Warto być jednak bardzo blisko dziecka. Na tyle blisko, by wiedzieć, czy ono w tą samodzielność wchodzi swoim tempem. A może dzieje się coś, o czym dziecko nie mówi, a w środku chowa rozczarowanie, upokorzenie, smutek.

To dziecko musi chcieć iść krok dalej. Musi czuć, że to jest to. Jeżeli będzie się godziło, na organizowane przez Ciebie wyjazdy, bo „tak trzeba”, nigdy nie dowiesz się, jak tam było i czy wszystko, co je spotkało było dobre…

We dwójkę raźniej

Z moich doświadczeń wiem, że najlepiej jest umożliwić dziecku wyjazd z kimś kogo zna. To może być koleżanka/kolega ze szkoły. Mogą to być także znajome dzieci np. z drużyny sportowej czy kursu językowego. Na takim wyjeździe jest raźniej. Rozłąka i samotność tak bardzo nie doskwiera.

W szkole podstawowej jeździłam każdego lata na miesiąc do sanatorium. 4 tygodnie bez rodziców. Do 6 roku życia, dzieci jeżdżą do sanatorium z opiekunem. Po 6 roku już same. Pewnego lata dołączyła do mnie młodsza o 4 lata siostra. Miała wtedy 5 lub 6 lat. Była najmłodszym słodziakiem, uwielbianym przez opiekunów, ale także przez starszych uczestników. Nastolatkowie mieszkali w innym skrzydle sanatorium, takim dla starszaków. Siostra była ich maskotką do rozpieszczania. A ja, dzięki niej, miałam na to skrzydło wstęp.

Kiedy wysłać dziecko na kolonie

To, co mogę powiedzieć na bazie swoich doświadczeń to: obserwuj i słuchaj swoje dziecko. Pierwszy samodzielny wyjazd ustalcie wspólnie. Jeśli widzisz, że się nie odnajduje wśród rówieśników, że jest nieśmiałe, nie wysyłaj go na zasadzie „szkoły życia”. Gdy ją przejdzie, będzie mieć do Ciebie żal już zawsze. Gdy nie jest gotowe, by pojechać samo, może półkolonie? Za moich czasów takiej formy nie było, ale myślę, że to dobry wstęp do samodzielnych wyjazdów.

Wakacje bez rodziców – kiedy to ma sens

Samodzielne wyprawy Fasolaków jeszcze przede mną. Czuję strach, po trosze dlatego, jakie sama mam wspomnienia. Trochę też dlatego, że obserwuję, jak wyglądają współczesne szkoły, interakcje między dziećmi. Kolonie to z jednej strony samodzielność, z drugiej dzieciakom tak szybko się wydaje, że są dorośli…

Uważnie słucham rodziców, którzy mają starsze dzieci i te pierwsze wyjazdy już za sobą. Zawsze, gdy wyjeżdżałam traktowałam to trochę, jak „pozbycie się” dzieci z domu. Dziś od koleżanek wiem, jak rodzic, który zostaje tęskni, rozmyśla i czeka… Kiedyś tego nie wiedziałam…

Kiedy wysłać dziecko na kolonie? Nie ma ani idealnego wieku, ani idealnego przepisu. To, co może zrobić rodzic, to mądrze wychwycić moment, kiedy dziecko jest na taki wyjazd gotowe. Albo odpuścić, jeżeli nie jest. Spróbować ponownie za rok.

Masz już za sobą pierwszy samodzielny wyjazd dziecka? Jaki to był czas dla dziecka i dla Ciebie?

kiedy wysłać dziecko na kolonie

Moje kanały social media

Zawsze będziesz na bieżąco.

Close