Jeszcze 6 miesięcy temu byłam sobie ciężarówką. Dużą ciężarówką bo podwójną. Dziś jak wracam do tamtych wspomnień, fotek to jestem zaskoczona jak okrąglutka byłam. Pamiętam, że wtedy patrząc na siebie widziałam się inaczej. Nie sądziłam, że ten 7-miesięczny brzuszek był tak pokaźny… Gdy byłam sobie taką ciężarówką, liczyliśmy się z tym, że bliźniaki mogą się pośpieszyć. Termin mieliśmy wyznaczony na 28 maja, więc zakładałam, że pewnie około Wielkanocy się rozpakuję. W naszych planach uwzględnialiśmy ten miesiąc wyprzedzenia. Zdążyliśmy wyremontować nowe mieszkanie, wyremontować stare mieszkanie, skompletować większą część wyprawki i gadżetów niemowlęcych. Zdążyliśmy w ostatniej chwili bo 28 marca w 32 tygodniu ciąży Wiercisław i Żółwik już byli na świecie.
Kim jest wcześniak … Nie wiedziałam, nie zastanawiałam się nigdy nad tym z czym wiąże się wcześniactwo. Co jakiś czas słyszy się z mediów, że sukces lekarzy, udało się uratować coraz to młodszego maluszka. Czytamy o tym, myślimy sobie „łał”, ale nie zastanawiamy się raczej głębiej co teraz, co dalej z taką kruszyną, kim jest teraz, jak sobie w życiu radzi. W nocy 28 marca leżałam samotna w szpitalnej sali. Moje dzieci zostały przewiezione do innego szpitala, więc były daleko ode mnie. Niby to kilka ulic dalej, ale strasznie frustrujące dla matki było być tu a oni tam. Leżałam, zastanawiałam się co teraz będzie i mówiłam do nich, żeby byli silni, dzielni bo mają dla kogo i po co żyć! Nie mogłam wstać i podejść do ich łóżeczka. Musiałam odleżeć tych kilka dni w „swoim” szpitalu by wogóle móc ich zobaczyć, dotknąć. Jedyne, co w tamtej chwili mogłam zrobić to podjąć walkę by móc im dać pokarm. Ale o tym innym razem.
Chłopcy spędzili w szpitalu około 3 tygodni. To był czas, gdy walczyłam z własną słabością (anemia, ogólne samopoczucie po cesarce), ale przede wszystkim czas wielkich nerwów dla Taty i dla mnie. Dzień w dzień spędzaliśmy czas w szpitalu przy chłopcach: zawoziliśmy jedzonko, kangurowaliśmy się, uczyliśmy przewijania, pielęgnacji, staraliśmy się dawać Fasolakom maksimum ciepła i czułości, poczucie bezpieczeństwa.
Chłopcy urodzili się z wagą 2005g i 1925g co przy bliźniakach i w ich wieku było przyzwoitą wagą. Jednak już w szpitalu ta masa im spadła i każdego dnia, gdy pojawialiśmy się przy ich łóżeczku patrzyliśmy nerwowo czy waga rośnie czy znów spada. Nie potrafiłam opanować napływu łez, gdy znów widziałam te kilka gramów na minusie.
Borykaliśmy się z bezdechami Wiercisława, ulewaniem i brzuszkowymi kłopotami Żółwika, uczyliśmy odruchu ssania (bo nie każdy wcześniak, gdy się urodzi, już ten odruch ma), odstawienia karmienia sondą. To wszystko powoli, konsekwentnie przybliżało nas do celu: POWROTU DO DOMU.
Dziś Fasolaki mają prawie 6 miesięcy, korygowane 4. Już po wyjściu ze szpitala mamy co i rusz jakieś kontrole lekarskie. Przebrnęliśmy przez serię zastrzyków leczących niedokrwistość. Ale MAMY SZCZĘŚCIE bo są ogólnie zdrowi, bardzo ładnie się rozwijają, a na codzień obdarzają nas całą masą pełnych miłości uśmiechów. Czekają nas maratony po lekarzach, a teraz się rehabilitujemy bo chłopcy mają delikatną asymetrię, ale MAMY SZCZĘŚCIE bo Wiercisław i Żółwik są z nami.
Dziś mojej koleżance urodził się synek wcześniak . Z powodu krwiaka na macicy i krwawień trafiła do szpitala w połowie sierpnia. Cały czas leżała. Dziś 23 września w 27 tygodniu ciąży urodził się Jej synek. Pomyślałam sobie, że będzie wyjątkowym człowieczkiem bo urodził się w wyjątkowy dzień, dzień 3 urodzin swojego starszego braciszka. Gdy usłyszałam słowa „stan krytyczny” musiałam bardzo, bardzo mocno uścisnąć Wiercisława, którego akurat karmiłam. Jako Mama wcześniaków dziś wiem jak olbrzymie zagrożenia można spotkać po drodze. Łzy cały czas stają mi w oczach. Kasiu, mocno wierzę, że minie troszkę czasu i Ty będziesz mogła uścisnąć swojego syneczka jak ja dziś tulę moje DWA SZCZĘŚCIA!!!!
23 września 2014
|Komentarze: 7