No i stało się. Po 685 dniach nieobecności w pracy (zwolnienie w ciąży, urlop macierzyński, urlop rodzicielski i zaległy urlop) 1.09 wróciłam do mojej korpo.
Datę 1.09 wybrałam nieprzypadkowo (chociaż, umówmy się, wrócić musiałam, a nie że bardzo już chciałam) bo dokładnie 1.09.2003 roku zaczęłam pracę w tejże korpo i pomyślałam, że to będzie symboliczna data na nowy początek.
Celowo nie dzieliłam się wrażeniami z powrotu do pracy już na drugi dzień. Chciałam odczekać żeby móc opisać Wam wiele aspektów. Wyszłedł mi tak pokaźny artykuł, że postanowiłam podzielić go na części i opublikować jako serię. Zapraszam na relację moimi oczami jak mama wraca do pracy część 1.
Macierzyństwo nie służy pracownicy
Przez 10 lat swojej pracy byłam rzetelnym i cenionym pracownikiem. Swoją pracę wykonywałam dobrze, często ponad przeciętną, byłam ceniona. Jeszcze w ciąży, pomimo zwolnienia i kłopotów zdrowotnych, wykonywałam pewne zadania. Na 2 tygodnie przed nieplanowanym porodem przekazałam wszystkie swoje obowiązki i ropoczęte tematy swojemu zastępcy. A potem zniknęłam… Wcześniacza i bliźniacza rzeczywistość pochłonęła mnie bez reszty. Aż do momentu, gdy mój urlop rodzicielski zaczął dobiegać końca. Bo kiedyś, w końcu każda mama wraca do pracy .
Gdy pojechałam pierwszy raz do firmy porozmawiać o powrocie okazało się, że moje stanowisko nie istnieje, a moja szefowa Niemka przestała się mną interesować.
Wraz z drugą wizytą dowiedziałam się, że przesunięto mnie na wcześniejsze stanowisko.
Wraz z trzecią wizytą zostałam poinformowana, że teraz moim szefem będzie kolega, z którym kiedyś pracowaliśmy na równorzędnych stanowiskach. No tak, on w ciążę nie zaszedł to wyżej zaszedł….
Wraz z czwartą wizytą usłyszałam, że to najlepsze, co mogło mi się trafić bo mogłam zostać w ogóle zwolniona i przecież nikt nie będzie czekał na mnie dwa lata z zaklepanym miejscem.
Tak Droga Mamo, kobiety w naszym kraju nie mają usłanego różami powrotu. Jasne, w różnych firmach różnie to wygląda, ale na pewno wcześniejsze „zasłużenie” i „wysługa lat” po takim długim czasie nie będą miały wielkiego znaczenia…
Pozostało mi zagryźć zęby i przyjąć to, co dają albo rozejrzeć się za czymś innym. Obiecuję, że kiedyś, może wkrótce Wam o tym opowiem.
Jaką lekcję z tego mam?
- Jeżeli w ciąży z jakiegoś powodu lekarz wysyła Cię na zwolnienie, idź i nie dyskutuj. Heroiczną postawą ryzykujesz swoje zdrowie, zdrowie dziecka, przedwczesny poród. Po kilkunastu miesiącach, gdy wrócisz do pracy i tak nikt nie będzie Twojego heroizmu pamiętał.
- Psychicznie nastaw się na zmiany po powrocie. W tym czasie, gdy Twoje życie zmieniło się o 180 stopni, ta pracowa rzeczywistość także się zmieniła. To może być nowy szef, nowe obowiązki, nowe miejsce pracy.
- Ustal swoje priorytety i warunki powrotu np. nie będę jeździć w delegacje, nie mogę zostawać po godzinach. Będąc Mamą trzeba nauczyć się asertywności inaczej będziesz tylko oglądać swoje dzieci podczas snu. Trzymając się określonych granic, będziesz wiedzieć na czym stoisz.
- Odpowiednio wcześniej, przed powrotem, odezwij się do pracodawcy. Dowiedz się co z Twoim dotychczasowym stanowiskiem, jakie jest dla Ciebie przewidziane, czy to Ci odpowiada.
- Zawczasu pomyślcie o opiece nad dzieckiem/dziećmi. Ze swojego doświadczenia widzę, że lepiej jest mieć dograne kto, w jakim trybie będzie się opiekował naszymi pociechami, nim wrócimy do pracy. Im lepiej zorganizowane, tym mamy głowa (i serce) będą spokojniejsze. Chociaż pewnie wcale nie będą bo przecież „któż zapewni moim skarbom lepszą opiekę niż ja sama?” 😉
Zapraszam do zaglądania. Kolejne części cyklu mama wraca do pracy już wkrótce 🙂
A Wy? Jakie macie doświadczenia z powrotem do pracy? Raczej pozytywne czy raczej negatywne? Jak bardzo zmieniło się Wasze życie? Jak wpłynęło to na relacje w domu?
23 września 2015
|Komentarze: 17