Z pamiętnika bliźniaków : czas płynie, wręcz pędzi, a chłopcy rosną. Już nie są takimi bobasami, jak chociażby, gdy pisałam ten post, gdy skończyli 9 miesięcy. Każdego dnia obserwuję jak urośli, jak kształtują się ich osobowości, jacy są od siebie różni: fizycznie i mentalnie. Nie mam porównania, ale myślę, że obserwowanie rozwoju bliźniąt, jednego na tle drugiego, jest bardzo fascynujące. Niby takie podobne, a jednak takie różne, dwa Małe Klony. Zapraszam Was na kilka anegdot o moich „mądralach”.
Warto doczytać do końca, ze względu na ciekawostkę z zakresu neurologopedycznego i rozwoju mowy u bliźniaków . O czym jeszcze tydzień temu nie wiedziałam…
SOS na zakrztuszenia
Babcia uczy Fasolaki, że gdy się lekko czymś zakrztuszą, trzeba podnieść ręce do góry i odkaszlnąć. Wiercisław je sucharka. Nagle zaczyna pokasływać. Mówię mu, żeby podniósł rączki do góry. Maluch podnosi prawą rękę, a w lewej wciąż ściska swojego sucharka. Mówię mu, żeby uniósł drugą rękę. Więc, lekko skonsternowany, Wiercisław przekłada sucharka z lewej ręki do prawej i lewą unosi w górę. Patrzę szeroko otwartymi oczami, co robi mój syn i mówię mu „Wiercisław, ale obie rączki”. To jeszcze bardziej zdezorientowało mojego synka, który, już totalnie zagubiony, czego ta mama chce, po chwili namysłu pakuje sucharka do buzi i podnosi obie, wolne, ręce. Koniec zakrztuszenia. SOS sucharek załatwił sprawę 😉
Homonimy
Na spotkaniu w ramach projektu Głodni Zmian dostałam w prezencie bardzo fajny, kolorowy zestaw obiadowy dla malucha: talerz, miseczkę i kubek z logo projektu.
Ponieważ moi chłopcy uczą się pić z kubka, to ten z zestawu upodobał sobie Żółwik.
Siedzimy przy małym stole Fasolaków. Każdy z bliźniaków kończy swój deser. Przynoszę kompot, który uwielbiają. Rzadki piją tradycyjnie, z bidonu ze słomką. Gęsty robię po to, żebyśmy trenowali umiejętności picia z kubka.
Wiercisław ma zwykły kubeczek, plastikowy, przypominający szklankę. Żółwik ma też plastikowy, ale wyglądem zbliżony do filiżanki.
Chłopcy wypijają porcję kompotu i, wyciągając kubki w moim kierunku, wołają „mamu, mamu” co oznacza, że dokładka jest konieczna. Przynoszę dla bliźniaków dokładkę. Żółwik wymachuje swoim kubkiem, więc proszę aby przytrzymał spokojnie, za ucho.
W tym momencie, bez chwili namysłu, zupełnie naturalnie i spontanicznie, Żółwik przykłada dłoń do ucha, cały czas trzymając w niej kubek. No tak Mamo! Ucho, to ucho. Prosiłaś, abym trzymał za ucho 😉
Pewnie jeszcze nie raz będziemy się z tego śmiać…
Ja tu rządzę
Czasami mam wrażenie, że Babcia, pokazując coś chłopakom, robi sobie z nas, Rodziców psikusy. Tak było i tym razem. W ramach zabawy pokazała chłopcom, jak podeprzeć się małymi rączkami pod boki i tupnąć stanowczo nogą… „Ja tu rządzę”.
I teraz wyobraźcie sobie sytuację: jeden albo obaj rozrabiają jak szaleni, na przykład próbują dostać się do kuchni aby pokręcić kurkami od kuchenki (dobrze, że nie mamy gazu, kuchnia jest przed chłopcami odgrodzona barierką). Tłumaczę, proszę, w końcu już groźniej syngalizuję, że to nie jest teren do zabawy. A przede mną stoi mały Żółwik, w czerwonym bodziaku, z buziakiem umorusanym np. dżemem, sięgający mi mniej więcej trochę ponad kolano i buńczucznie tupie małą nóżką… „Ja tu rządzę!”. To nie wychowawcze, hamuję to z trudem, ale mam ochotę buchnąć śmiechem 😀 Będzie mi tu rządził, robak mały <3
Mowa jest srebrem…
Moi synowie nie mówią dużo. Wydają z siebie masę dźwięków, są ekspresyjni mocno, ale ich zasób słów „mowopodobnych” nie jest jakiś wyjątkowo bogaty.
Ponieważ jesteśmy pod stałą opieką neurologa i neurologopedy oraz ponieważ są wcześniakami, nie napieram na nich i nie porównuje czy są „lepsi” czy „gorsi” niż inne dzieci. W domu mówi się dużo i widać, że dużo chłoną i dużo rozumieją.
Mówią już „mama”, „tata”, „baba” oraz „ne ne (nie)”. Potrafią donieść mi, co się działo, gdy mnie nie było np. „baba ekhem” czyli babcia pokasływała. To dopiero przydatne co nie? 😉
Do tego dochodzą takie finezyjne wyrażenia jak „dzidzia”, „moja”, „chce”, „gdzie”, „popo(pompon)”, „beben(bęben)” czy „koko (oko)”.
Ostatnio pani neurolog uczuliła mnie, że w przypadku bliźniaków rozwój mowy to bardzo wyjątkowy czas. Bowiem bliźniaki, szczególnie gdy są tylko we dwójkę, bez rodzeństwa, mogą mieć tendencję do wyrabiania własnej mowy. Z czasem może się okazać, że język, który sobie stworzą, wystarcza im we wzajemnej komunikacji i z oporem uczą się tej właściwej mowy, którą mogliby komunikować się z nami, niewtajemniczonymi.
Nie jest to regułą, nikogo nie straszę. To raczej ciekawostka i coś, na co warto aby rodzice bliźniaków zwrócili uwagę.
Ten okres, w którym się obecnie znajdujemy jest szczególny, to okres intensywnej nauki, kształtowania charrakterków. Jestem szczęśliwa, będąc mamą Fasolaków, mogąc śledzić ich rozwój dzień po dniu <3
W jakim wieku są Wasze dzieci? Czy macie z nimi teraz więcej radości czy więcej utrapienia?
7 lutego 2016
|Komentarze: 11