Ten tekst to nie jest oda do antyszczepionkowców i miłośników kontrowersyjnych imprez typu „ospa party”. Świadome narażanie dziecka na choroby jest skrajną nieodpowiedzialnością. A ryzyko powikłań może się za Waszą rodziną ciągnąć już na zawsze… Jeśli tego typu ciekawość Cię tu przywiodła, przykro mi. To tekst o zupełnie innych stronach chorowania. Tych dobrych, bo są jeśli tylko masz ochotę się im przyjrzeć…
Nie jestem urodzoną optymistką. Pozytywnych stron życia często muszę szukać. Uczę się i wciąż nad tym pracuję by dostrzegać choćby minimalnie jasne strony sytuacji, z którymi się konfrontuję. Zamartwianie się i dołowanie niewiele zmienia, a na pewno nie poprawia sytuacji.
Rok temu na przełomie jesieni i zimy dzieci, szczególnie Żółwik, zaczęły chorować. W grudniu to już byłam konkretnie tym zmęczona i zdołowana. W tym roku choroby też nas nie opuszczają. Trochę jak błędne koło. Ale odpuściłam i wtedy dostrzegłam pozytywne strony chorowania z dziećmi. Paradoksalnie, to synowie zarazili mnie bakterią optymizmu.
Wspólna drzemka
Mam to szczęście, że moi synowie w wieku 3,5 lat wciąż mają w ciągu dnia drzemkę. Kładą się około 13 i potrafią pospać nawet do 16. Gdy jestem z nimi na zwolnieniu, kładziemy się razem, a gdy już zasną mam dwa wyjścia: wstać i załatwić swoje sprawy lub gotowanie obiadu albo, jeżeli nie mam nic w planach, także się przespać. I często z tego przywileju korzystam. Czasami po prostu usypiam w trakcie, gdy czytam do snu chłopakom 😉
Drzemka w ciągu dnia powinna należeć się każdemu pracownikowi (wiem, to nierealne!). Czasami czuję, że mój organizm po prostu się jej domagał. Szczególnie wtedy, gdy chorujemy sobie dzielnie razem.
Więcej czasu razem
Bajki, książki, malowanie, rysowanie, pieczenie ciasteczek, puzzle i gry – jest tyle możliwości spędzania czasu, których nie ma wtedy, gdy każdy zajmuje się codzienną rutyną. Gdy ląduje z dziećmi na zwolnieniu, skupiam się na nich, na ich potrzebach i własnie na robieniu czegoś razem.
To nic, że jestem wtedy w domu i mogłabym zrobić przy okazji coś dla domu. Świadomie to odkładam na wieczór czy na później. Na co dzień, gdy pracuję, czasami wracam po 19 do domu i tych chwil spędzonych z dziećmi jest jak na lekarstwo.
Zrozumieć, co jest najważniejsze w życiu
Zapytaj pierwszą napotkaną osobę: co jest najważniejsze w życiu? Rodzina, zdrowie, czas spędzony ze sobą – to jest ważniejsze niż pęd, czy poczucie obowiązku niezdrowo wyeskalowane. Udaje mi się to zrozumieć właśnie wtedy, gdy choroba dzieci mnie spowalnia. Gdy wszystkie plany trzeba przesunąć, przełożyć i, dosadnie mówiąc, olać! Jeżeli znajdziesz wolną chwilę, zadaj to pytanie sobie. I niech odpowiedź na nie popłynie nie z głosu rozsądku, ale prosto z Twojego serca.
Zarządzanie czasem do potęgi 2
Wiesz ile czasu zajmuje w ciągu dnia podawanie leków chorym bliźniakom? Ostatnia choroba chłopców to łącznie 12 inhalacji dziennie, krople do uszu, 3 różne syropy (w tym domowy syrop z cebuli), 3 różne psikadła do nosa i synchronizacja godzin leków z normalnym rozkładem dnia.
Nawet najbardziej chaotyczna osoba w takim reżimie zostanie Panią Swojego Czasu 😉
Ja stosuję metodę łopatologiczną czyli wielką rozpiskę na lodówce, która przypomina domownikom pełniącym wartę przy dzieciach co, kiedy, ile i komu. Oczywiście margines na nieprzewidziane opóźnienia musisz założyć sama. I to właśnie czyni Cię wirtuozem planowania 😉
No i, już zupełnie na koniec, chorowanie, szczególnie u młodszych dzieci, to też forma dojrzewania układu immunologicznego i nabywania odporności. Ale o tym to ja chyba nie muszę nikomu przypominać 😉 Zatem przyjmuje to za uroki tego wieku i liczę, że z każdym rokiem tych chorób będzie mniej i mniej.
A czym Ty ostatnio zaraziłaś się od swojego dziecka? I jaki to miało na Ciebie wpływ? A dla Ciebie co jest najważniejsze w życiu?
Kolorowanki, książeczki z naklejkami i zadaniami do wykonania z bohaterami popularnych bajek jak Super Wings, Cars, Toy Story, Frozen znajdziesz w ofercie Wydawnictwa AMEET.
20 stycznia 2018
|Komentarze: 26