Miałam marzenie czyli o planach i rozczarowaniach

Opracowałam jakiś czas temu taką listę. Nazywa się Będę z siebie dumna, gdy… Tegoroczny grudzień miał mi przynieść sporo ciekawych projektów i sukcesów, związanych z prowadzeniem tego bloga i rozwojem osobistym. Święta miały być rodzinne, niezapomniane i spokojne…

Nie udało się. Ale nie będę z tego powodu rozdzierać szat ponieważ, walczymy teraz z chorobą Żółwika, właściwie zmagamy się z nawrotami od połowy września, i nic nie jest ważniejsze…

Grudzień od kilku lat mnie nie rozpieszcza. Jaki by nie był kończący się rok, to grudzień daje mi mocnego kopniaka w tyłek. Ale takiego kopa dołującego, nie motywującego.

Możesz pomyśleć: „marudzi”, „ale narzeka”, „niektórzy to potrafią tylko usiąść i jojczyć”. Stop! Ja nie ubieram tego w jakieś fatum. Po prostu coś mi w tych grudniach nie idzie. Nie wiem dlaczego. Nigdy nie myślę o tym z końcem listopada. Po prostu przychodzi grudzień i „samosię”.

10 grudnia 5 lat temu zmarł mój Tata…

Od diagnozy do nocy, w której odszedł, minęło może pół roku. Chociaż nie zawsze było nam po drodze, o czym możesz przeczytać w moim wpisie na Dzień Ojca, to 63 lata to stanowczo za wcześnie, żeby tak po prostu przestać być Tatą, Dziadkiem… Pamiętam, że to były bardzo smutne Święta, a ja jeszcze długo izolowałam się w pracy od innych, wciąż mając łzy pod powiekami, gotowe w każdej chwili napłynąć…

Pierwsze święta z Fasolakami pod znakiem rotawirusa

O tak, pamiętam te wystrzałowe święta jak dziś. Miało być cudnie, rodzinnie i inaczej niż zwykle. Tymczasem trzeba było zamknąć gościom drzwi przed nosem i dbać o niespełna roczne maluchy. Przesrana atmosfera, nomen omen!

Tegorocznych Świąt już mi się odechciało…

Pamiętasz, jeszcze nim skończył się listopad pisałam o rozpoczęciu przygotowań do Świąt. Powodem był m.in. wyjazd mojej Mamy do sanatorium. Na planowaniu się skończyło wraz z rozpoczęciem grudnia i chorobą obu Fasolaków.

Dla Wiercisława gorączka i zapalenie płuc było niemałym zaskoczeniem. Dla nas też. On tak rzadko choruje, że jak go rozłożyło to przez kilka dni był prawdziwą kupką nieszczęścia. Dziś już jest w pełni zdrowy. A brat?

Żółwik jak zaczął chorować wraz z pójściem do żłobka tak lecimy jeden antybiotyk za drugim. Kiedyś to się musi skończyć, ale o tym zaraz.

Awaria samochodu

Najlepszy miesiąc, na zepsucie się auta? Grudzień! Wtedy, kiedy i tak mamy znacznie więcej wydatków. Wtedy, kiedy dzieci są chore i trzeba kursować do lekarza. Do tego dojazdy na rehabilitację. Zakupy. Cudownie wprost. Mało? Proszę bardzo: dwie awarie w ciągu jednego tygodnia i okrągły 1000 PLN zostawiony w serwisie. I na osłodę 2 dni wyjęte z życiorysu bo czekanie na holownik, czekanie na auto zastępcze, korki.

Czas utopiony w świąteczne spotkanie DIY

To na pewno będzie dla mnie lekcja na przyszłość. Poświęciłam trochę czasu na organizację świątecznego spotkania DIY. Wraz z zaproszonymi Mamami i ich dziećmi miałyśmy przygotowywać ozdoby na Święta. Termin wybrany większością głosów. Przygotowania start. Rezerwacja sali w miejscu, gdzie dzieci będą się też mogły pobawić i…

Tamtego wieczora, gdy okazało się, że zamiast potwierdzić salę warsztatową muszę ją odwołać bo chętne są 2 osoby 🙁 Było mi cholernie smutno. I szkoda straconego, zmarnowanego czasu 🙁

Choroba Żółwika

Zaczęło się od niewinnego przeziębienia tuż po zakończeniu adaptacji w żłobku. Niestety coś się stało z odpornością mojego synka, ponieważ od tamtej pory próbowaliśmy wrócić do żłobka 3x, za każdym razem kończyło się kolejnym zapaleniem ucha i kolejnym antybiotykiem.

Tak więc chłopcy byli w żłobku łącznie 18 dni od września. W tym czasie Żółwik brał 4 antybiotyki. 4 razy miał zapalenie ucha. 2 razy miał zapalenie oskrzeli. Na leczenie poszło bagatela 1500 PLN. Nauczyłam się stawiać bańki. Próbowałam wielu domowych sposobów na wzmocnienie odporności. I od czasu, gdy zaczęły się choroby, w ogóle nie widujemy się ze znajomymi, którzy mają dzieci.

A w miniony poniedziałek nasza pediatra, po badaniu kontrolnym, stwierdziła, że jeżeli nie będzie poprawy, to na Święta będzie trzeba się położyć do szpitala i przejść leczenie antybiotykiem dożylnym.

Pośród antybiotyków, syropów, kropli, inhalacji, sterty chusteczek, niespokojnych nocy dojrzałam, że nic nie liczy się bardziej, niż zdrowie moich dzieci <3 Właściwie nie dojrzałam, a przypomniałam sobie na nowo.

W związku z tym, że zdrowie Żółwika jest dla mnie najważniejsze, odpuszczam. Odpuszczam sobie. Odpuszczam swoim blogowym planom. Odpuszczam niezapomnianym, rodzinnym Świętom. I pozwalam na trochę chaosu w domu.

Mój synek jest niesamowicie dzielny! Znosi spokojnie ciągłe wizyty, badania mniej i bardziej inwazyjne, kłucie i nowe leki. Jestem z niego dumna <3

A Ciebie proszę o wyrozumiałość, jeżeli w najbliższych dniach nic nowego się tu nie pojawi, a fanpage na FB będzie ział pustkami. W tej chwili muszę zrobić wszystko, żeby uchronić mojego małego i dzielnego Żółwiczka przed spędzeniem tegorocznych Świąt w szpitalu…

Moje kanały social media

Zawsze będziesz na bieżąco.

Close