Każdego dnia tak wiele daję moim synom. Dałam im życie. Daję im rzeczy ważne i prozaiczne jak byt czy jedzenie. Daję Fasolakom chwile radości i nauki. Ale to nie jest tak, że rodzic ma tylko obowiązek dawać. Nie? Przekonajcie się jak wiele można brać z bycia rodzicem .
Drzemka
Lubię te chwile, kiedy jest weekend. Nie idę do pracy. Przychodzi pora drzemki. O ile w tygodniu chłopcy na drzemkę kładą się inaczej, o tyle weekendy i inne wolne dni są nasze. Pozwalam sobie na małą chwilę zapomnienia, odpływając razem z Fasolakami. Usypiam dosłownie na kilka chwil otulona ich ciepłem i niemowlęcym zapachem. To moja chwila <3
„Mamo” po powrocie z pracy
Teraz jest fajnie. Fasolaki zaczęli zupełnie świadomie i pełnymi obiema sylabami mówić „Mama”. To nie jest już „mam” czy „ma” czy podśpiewywanie „ma ma ma ma ma ma”. To pełnoprawne „Mama”. Najlepiej, najdźwięczniej brzmi w uszach, gdy wchodzę do mieszkania po pracy i już w moją stronę pędzą sputniki wołając „Mamaaa”. Jeszcze przyjemniej jest zadzwonić po wyjściu z pracy z auta i usłyszeć, że Żółwik już wie, że wracam i powtarza „Mama”. Otulam się tym małym i pięknym słowem jak ciepłym szalem.
Całusy
Ku mojej uciesze, Fasolaki chętnie rozdają buziaki i całusy. Czasami pozwolą się „cmoknąć w pierścień” – tak śmiesznie nadstawiają do całowania rączkę, niczym władca do poddanego 😉 Innym razem nadstawią policzek. Jeszcze innym z zapałem cmokają swoje przytulanki, że i mama może się do kolejki podłączyć. W każdej formie, garściami, o każdej porze. Biorę wszystkie całusy ochoczo. No bo co ja mogę 😉
Lekcja pokory
Nie tylko „milaśne” i „słodziaśne” chwile da się brać z bycia rodzicem … Lekcja pokory to, dla mnie przynajmniej, nauka, że powinnam bardziej myśleć, być o jeszcze jeden krok przed, mieć oczy w d…
Pewnego razu, gdy wracaliśmy z parku, już w garażu pod domek okazało się, że zapięłam tylko fotelik jednego z chłopców, a drugi zapomniałam. Nie mam pojęcia jak i nie chcę wiedzieć, co mogło się stać. Nauczyłam się, że dwa razy obchodzę samochód i sprawdzam stan wpięcia baz i zapięcia uprzęży.
Szykując bliźnięta na spacer w pojedynkę trzeba mieć system i rytuał. Ja, gdy byli jeszcze malutcy, leżący ubierałam na przemian: rajtki ,rajtki, spodnie, spodnie, kombinezon, kombinezon, czapka, czapka etc…. Spuściłam Żółwika z oka na ułamek sekundy a on sturlał się i leżał na podłodze. Nauczyłam się, że nawet u dopiero leżącego niemowlaka ułamek sekundy to bardzo dużo. U biegającego prawie 2-latka, ułamek sekundy to mnóstwo czasu by mogło stać się coś pod moją nieuwagę…
Cierpliwość
Nie jestem osobą cierpliwą. Ba! Bywam bardzo w gorącej wodzie kąpana. Moje dzieci uczą mnie cierpliwości każdego dnia na nowo. Raz, że są mali i wiele rzeczy robią znacznie wolniej np. jedzą albo ubierają się na spacer. Mogłabym rach ciach zrobić to czy tamto za nich, byłoby sprawniej, ale to krok wstecz oddalający nas od samodzielności. Pozwalam im więc cierpliwie na działanie w swoim tempie, choćby śniadanie miało trwać godzinę.
Dwa, że są dziećmi i pewnych rzeczy się dopiero uczą np. sprzątania wieczorem po zabawie, przed kąpielą. I znów, mogłabym pozwolić na rozgardiasz i sprzątnąć go w mig, gdy tylko Fasolaki pójdą spać. Ale wtedy oni nie nauczą się porządku i sprzątanie nigdy nie wejdzie im w nawyk. Zdarza mi się cierpliwość stracić, ale mam takie prawo. Tak jak chłopcy uczą się codziennych czynności, nawyków albo od nas, tak ja od nich i dzięki nim uczę się cierpliwości.
Nowe smaki
Czy wiecie, że rosół to pyszna zupa intensywnie smakująca słodką marchewką i świeżym koperkiem? Pewnie nie bo „dorosły” rosół to sól, pieprz i kluchy. Przy dzieciach uczę się odkrywać smaki na nowo. Mimo, że żyję 30 lat więcej od nich, to oni uczą mnie odkrywania smaków od nowa…
Pochwalcie się. Czy Wy już nauczyliście się brać z bycia rodzicem ?
Jakie są Wasze najpiękniejsze lekcje?
9 stycznia 2016
|Komentarze: 14