„Mamo, nudzi mi się…”, „Mamo, nudzę się…”. Słysząc te zdania, wielu Rodziców oblewa zimny pot lub dopada zgrzytanie zębami. „Moje dziecko ma pierdyliard zabawek i atrakcji. Jak może się nudzić?!” Okazji by te słowa usłyszeć od moich synów jeszcze nie miałam. Ale znam ich zamienniki „Mamo, co porobimy?” czy „Mamo, co będziemy robili?”.
Wiesz czego zazdroszczę współczesnym dzieciom? Tych wszystkich zabawek i zabaw edukacyjnych. W latach 80-tych i 90-tych, gdy ja byłam dzieckiem, nie było takiego wyboru. Owszem były klocki, lalki, misie, jeździki. Ale pojęcie zabawek edukacyjnych w zasadzie nie istniało. Mimo tych braków, nie wiem jak ja się uchowałam, ale mam pamięć, która czasami mnie samą przerasta…
Grudzień moi synowie spędzili głównie w domu. Po 3 dniach w żłobku znów dopadło ich, tym razem obu, przeziębienie a później zapalenie ucha, gardła i oskrzeli – Żółwik oraz zapalenie płuc – Wiercisław. Tego chorowania mam już dość! Ale najtrudniej jest mi patrzeć na znudzonych, poirytowanych chorobą i brakiem aktywności synków.
Jest sobota. Ostatni weekend października. Dla jednych to zwykł długi weekend. Dla innych czas wyjazdów w rodzinne strony w ramach zbliżającego się Święta Zmarłych. Dla mnie to są 4 wolne dni, które spędzę z Fasolakami. Tata Fasolaków pojechał w rodzinne strony, pomóc Babci, spędzić z nią czas i odwiedzić groby bliskich.
Edukacja i zabawa to słowa, które tylko z pozoru się wykluczają. Jeżeli jesteś w zbliżonym wieku do mnie, to wiesz o czym mówię. Szkoła to była szkoła a na zabawę był czas później. Teraz uczy się dzieci przez zabawę i to jest coś normalnego, wręcz wskazanego i znacznie bardziej efektywnego.
Moje kanały social media
Zawsze będziesz na bieżąco.