Weekend. To słowo oznacza dla mnie niedosyt. Ale oznacza też, a przede wszystkim, SZCZĘŚCIE. To czas, który spędzam z Fasolakami. To dni, które staram się wyciskać jak cytrynę. Nie ma wyjścia, zawsze coś trzeba: zakupy, sprzątanie, pranie. Ale też powoli rytuałem staje się wspólne pieczenie.
Najczęściej pieczemy z Fasolakami warzywne muffiny z buraka i marchewki, domowe biszkopty lub piernik. Chociaż czasami jest brudno, czasami chłopcy coś rozsypią czy pomieszają, gdy proszę żeby nie ruszali, widzę ile frajdy mają z tego wspólnego pieczenia. Słyszę w ich glosie dumę, gdy chwalą się komuś, że to upiekła Mama, Żółwik i Wiercisław.
W miniony weekend porwaliśmy się na coś rozpustnie czekoladowego. Robiliśmy popękane ciasteczka czekoladowe. Zmodyfikowałam odrobinę oryginalny przepis. Olej kokosowy i maka jaglana sprawiły, że ciasteczka są trochę zdrowsze 😉
Składniki na popękane ciasteczka czekoladowe
1/2 szklanki kakao
1/2 szklanki cukru (ale ja daję trochę mniej)
1/4 szklanki oleju – u nas olej kokosowy
2 jajka
1 szklanka mąki – u nas eksperyment – mąka jaglana
1 łyżeczka proszku do pieczenia
odrobina soli
cukier puder – płaski talerzyk – do obtoczenia
Wykonanie
W misce mieszamy kakao z cukrem. Dodajemy olej. Jeżeli też wybierzesz kokosowy to trzeba go najpierw rozpuścić. Mieszamy. Dodajemy jedno jajko. Mieszamy. Dodajemy drugie jajko.
Z tą częścią spokojnie poradzą sobie dzieci. I już będą dumne, że robicie razem ciasteczka.
W osobnej misce mieszamy mąkę, proszek do pieczenia i sól. Dodajemy do masy kakaowej.
Mieszamy tak dokładnie, by wszystko nam się pięknie połączyło. Powstaje jednolita masa. Taka porcja wystarczy na zrobienie 16-20 ciasteczek.
Uwaga: gdy pierwszy raz piekłam popękane ciasteczka czekoladowe, masę robiłam w robocie, żeby sobie ułatwić. Tym razem odkryłam, że znacznie lepiej przygotowuje się ją w zwykłej misce, zwykłą łyżką. I już robię tylko ręcznie i tylko z pomocnikami 🙂
Gdy ja robiłam to zdjęcie Żółwik udawał, że dzwoni do Babci:
-Halo, Babcio, czy będziesz chciała herbatki?
-…
-Robimy czekoladowe ciasteczka. Ja trzymam małą łyżeczkę, a Wiercisław miesza 😀
Leżakowanie i turlanie „pulpecików”
Po dokładnym wymieszaniu, masę odstawiamy do lodówki na 4 godziny. Po upływie tego czasu masa jest taka plastyczno-krucha. Kulki trzeba formować szybko bo pod wpływem temperatury masa coraz bardziej klei się do rąk. Chłopcy mówią, że to pulpeciki 🙂
Robimy kulkę, turlamy ją na talerzyku z cukrem pudrem i wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Lekko spłaszczamy i układamy w odstępach bo ciasteczka wyrosną.
Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni i pieczemy ciasteczka około 15 minut (z termoobiegiem, na środkowym poziomie).
Potrzebują kilkunastu minut na ostygnięcie i są gotowe do jedzenia 🙂 U nas nie leżą dłużej niż 36 godzin!
A oto jak próbowałam zrobić zdjęcie na instagrama 🙂
19 lutego 2017
|Komentarze: 18