Małe kroki też się liczą! Girl you did it!

Ile razy mówiłaś sobie: chciałabym schudnąć, zadbać o siebie, ale nie mam czasu, bo jestem Mamą? Wiem ile, bo też znam te dylematy doskonale. Niby wszystko jest ok, przecież kochasz swoje dzieci, swoją rodzinę. A jednak gdzieś pod skórą czai się frustracja, bo Ty też chcesz być ważna!

Dziś cały dzień się uśmiecham. Poczułam się dobrze. Może i Ty spróbujesz mojej metody małych kroków?

Wielokilogramowy nadbagaż

O tym jak po ciąży zaczęłam przybierać na wadze, pisałam tutaj. Mnóstwo czynników się na to złożyło. A w konsekwencji stałam się smutną, grubą kobietą. Mieszanka problemów osobistych z brakiem akceptacji samej siebie zaprowadziła mnie na dno otchłani rozpaczy. Może jeszcze o tym opowiem. To nie temat na dziś.

Na drodze do utraty nadbagażu stały: hormony, moja choroba Hashimoto, brak czasu, nieregularne jedzenie, brak ruchu, dojadanie po dzieciach. Stres pewnie też. I przekonanie, że utknęłam, że nie ruszę. Trwałam w przekonaniu, że wszystko, czego potrzeba, by schudnąć, jest poza moim zasięgiem.

Frustracją było dla mnie kupowanie ubrań. Wadze pozwoliłam zarosnąć kurzem w kącie. Stałam z boku, patrząc, jak inni cieszą się życiem…

Moje pierwsze -6 kilogramów

Podczas jesiennego pobytu w sanatorium z Fasolakami schudłam 6 kilogramów. To był 3-tygodniowy wyjazd. A we mnie wstąpił nowy duch! Teraz uważaj: nie wydałam mnóstwa pieniędzy na trenera, nie zainwestowałam w fit catering. Kluczem do sukcesu była zmiana kilku elementów życia:

I tak w 3 tygodnie waga zjechała -6kg, a ja dostałam +300 punktów do uśmiechu i mocy. Poczułam się lepiej, a potem wróciłam do pracy i usłyszałam sporo komplementów, które mnie utwierdziły w przekonaniu: Girl, you did a great job! Dziewczyno, zrobiłaś kawał roboty!

Kolejne -4 kilogramy i naprawdę małe, ale skuteczne kroki

Po powrocie z sanatorium wróciły „stare” nawyki, na przykład spędzanie czasu na siedząco: za biurkiem, w samochodzie, przed komputerem wieczorem. Zatem musiałam choć trochę „ruszyć”. Jak? Chodzę po schodach: 4 piętra w pracy, 4 piętra w bloku do garażu, gdy wynoszę śmieci. Wieczorem, gdy chłopcy zasną, biegam po schodach góra, dół, góra.

Gdy tylko mogę, zostawiam samochód. Idę pieszo, szybkim marszem, żeby mieć choć trochę więcej ruchu.

Za namową endokrynologa, przestałam jeść pieczywo. Brzuch miał być bardziej płaski. I jest! Na prawdę jest.

Co dalej? Jak schudnąć bez diety?

Wciąż nadbagaż, który mam, jest spory. Ale -10kg na wadze to już coś, prawda? Walczę z brakiem czasu. Nie mam możliwości by regularnie, 2-3 razy w tygodniu iść na siłownię. Ale mam dużą motywację, bo te małe kroki, które się wydarzyły, pokazały mi, że można.

W takim razie co robię? Unikam jedzenia pieczywa. Wchodzę po schodach: w pracy na 4 piętro, z laptopem na plecach; w domu z garażu w sumie 4 piętra. Wieczorem, gdy synowie śpią, wychodzę ze śmieciami: zbiegam i wbiegam po schodach. Gdy tylko mam taką możliwość, unikam auta i idę tak żwawo, jak tylko mogę. Bardzo sporadycznie jem słodycze i staram się, żeby to były słodkości domowe np wypieki z Fasolakami.

Do tego dochodzą drobiazgi: włosy, paznokcie, czytanie książek czy słuchanie muzyki. To są małe rzeczy, które dadzą Ci poczucie szczęścia i wolności. Uwierz mi, dają!

A teraz głowię się, co zrobić dalej, by osiągnięć nie zaprzepaścić. Szukam też motywacji w innych osobach, które albo się za siebie wzięły, albo zmagają z podobnymi problemami do moich. Powyższe sukcesy dały mi mnóstwo motywacji!

Może też spróbujesz małych kroków? Dla siebie! Dla nikogo innego!

Moje kanały social media

Zawsze będziesz na bieżąco.

Close