Czy od kiedy zostałaś Mamą zauważyłaś, jak Twój słownik wzbogacił się o takie sformułowania, dotyczące czasoprzestrzeni, jak „w ciągu jednej drzemki„, „jeden dłuższy spacer” czy „gdy dziecko zaśnie„? Na przykład: W ciągu jednej drzemki ugotuję obiad na dwa dni. Nie za godzinę, nie po południu tylko w ciągu jednej drzemki. Albo: Zadzwonię do Ciebie, gdy Mała zaśnie. To ile mam czekać? Godzinkę czy do wieczora?
Ja zauważyłam, że takie nowe pory dnia wyrosły w moim słowniku jak grzyby po deszczu. Zupełnie ich nie ogarniałam jako nie-mama 😉
Tak się złożyło, że przez pierwsze 2 lata życia Fasolaków nie podróżowaliśmy dalej niż na trasie Warszawa – Łódź – Warszawa czyli około 150km w jedną stronę. To były podróże na jedną długą drzemkę. Zazwyczaj bez problemu w takim właśnie czasie pokonuję tą trasę, jadąc autostradą.
Wszystko zmieniło się w czerwcu tego roku, gdy zdecydowaliśmy się spędzić rodzinny weekend w Gdyni w ramach mojego udziału w konferencji SeeBloggers. Czekała nas długa podróż. A odległość między Warszawą a Gdynią to nie była już odległość na jedną długą drzemkę, ani nawet na dwie długie drzemki. To był skok na głęboką wodę.
Po nim zdarzyły się kolejne dalsze wyjazdy, podczas których zdobywałam nowe doświadczenia i wyciągałam nowe wnioski usprawniające podróżowanie z małymi dziećmi.
Wiem, że są dzieci, które wsiadają do auta i od razu zapadają w błogi sen. Nie moje 😉 I rodzicom takich właśnie dzieci, podobnych do Fasolaków, dedykuję ten wpis.
Pierwsza podróż samochodem z małym dzieckiem
Dłuższą podróż samochodem z małym dzieckiem naprawdę warto rozplanować z bardzo wielu powodów. Spontaniczne wyruszenie w trasę i „zobaczymy po drodze co będzie” może się skończyć mało przyjemnie: mnóstwo nieplanowanych postojów, nieustanny płacz czy znaczne rozciągnięcie podróży w czasie, ponad to, co zakładaliśmy. Nie wszędzie w trasie da się dobrze zjeść. Nie wszędzie są warunki, żeby dziecko przewinąć np zimą. Wierzę, że dobry plan podróży, z przygotowaniem na małe odstępstwa, pozwoli nam sprawnie i całkiem przyjemnie przejechać dłuższy dystans.
Pakowanie: bezpieczne i z głową
Co to znaczy, że pakuję bagaże bezpiecznie? Żadne walizki, przedmioty luzem nie poniewierają się po wnętrzu auta, pod fotelami, między fotelikami czy na tylnej półce. Zwykła damska torebka, czy plecaczek w razie zderzenia, zgodnie z prawami fizyki, nabiorą masy i rozpędu i mogą komuś z podróżujących wyrządzić ogromną krzywdę… Luzem fruwające kredki, narzędzia samochodowe, twarde, ostre lub potencjalnie niegroźne przedmioty. To wszystko, w czasie jazdy, musi być tak spakowane, zabezpieczone, żeby nie stanowiło zagrożenia. Każdy z nas czuje się dobrym kierowcą. Nikt wyruszając w trasę nie planuje wypadku. Zdarzenia na drodze, stłuczki ,wypadki są najczęściej przyczyną splotu nieszczęśliwych okoliczności.
Jestem w tej kwestii dość radykalna: nawet najmniejszy bagaż znajduje się w bagażniku.
Co to znaczy, że pakuję z głową? Gdy jadę samochodem nie waham się wziąć dodatkowej bluzy czy ulubionych nocników moich Fasolaków. Dzielę cały bagaż na 3 części: to co może być na spodzie np. walizki, jedzenie oraz podręczną torbę „Przydasię” dla Fasolaków. W torbie tej mam zawsze: zapas pieluch, ubrania na zmianę, kocyki, cieplejsze bluzy, książeczki i kilka zabawek, zapas wody oraz przekąski.
Planowanie podróży
Warto jest dostosować porę podróży do aktywności dziecka. Jeżeli Twój maluch nie lubi jeździć nocą, to wyjechanie wieczorową porą może przysporzyć trudności po drodze. Piszę to bazując na swoich doświadczeniach.
Fasolaki mają różne preferencje. Żółwik, gdy tylko jest zmęczony czy znudzony, zaśnie w aucie bez problemu. Wiercisław ma z tym większy kłopot, szczególnie nie lubi jazdy nocą. Gdy wracaliśmy z Gdyni do domu, wyruszyliśmy około 19. Łatwo się było domyśleć, że ta część podróży, gdy zapadnie zmrok, może być trudna. Żałowaliśmy, że po prostu nie zostaliśmy w Gdyni jeszcze tą jedną noc i nie wróciliśmy rano. Musiałam niemalże co godzinę zjeżdżać z trasy, stawać i tulić, pocieszać, i uspokajać.
O ile w dzień da się dziecku, nawet małemu, zapewnić liczne „atrakcje”: liczenie krów, obserwowanie wiatraków, liczenie aut w określonym kolorze, śpiewanie piosenek, liczenie chmur i wiele więcej. O tyle po zmroku zaczyna się robić nudno.
Jeżeli dziecko dość łatwo zasypia w samochodzie i ma stałą porę dłuższej drzemki, to dobrym pomysłem jest wtedy wyruszyć. Na spokojnie moje maluchy się wysypiają, pokonujemy pewną część trasy, a później na przykład zjeżdżamy na obiad i odpoczynek.
I kontynuujemy. Bywa, że po napełnieniu brzuszków i wybieganiu się, dalsza podróż znów upływa pod znakiem drzemki.
Planowanie podróży to także przemyślane
Postoje
Postoje są obowiązkiem, gdy wybieram się w dłuższą podróż z małym dzieckiem samochodem .
Zdaniem pediatrów, fizjoterapeutów i ekspertów dziecko nie powinno spędzać w foteliku więcej niż 2 godziny dziennie. Długa podróż to długie przebywanie w foteliku. Dlatego sukcesem nie będzie iść na rekord i przejechać całej trasy na raz. Koniecznie zadbaj o kręgosłup i komfort dziecka planując postoje.
Postój to przede wszystkim odpoczynek dla kierowcy, ale także chwila na dłuższy odpoczynek od fotelika, rozprostowanie nóg, toaleta czy zmiana pieluszki i czas na przekąskę.
Postoje to również
Posiłki
Dobrym pomysłem jest, żeby na większy posiłek podczas podróży wybrać takie miejsce, które ma nie tylko dobre opinie (i sporo zaparkowanych aut przed zajazdem), ale także takie, udogodnienia dla dzieci, jakich w danym czasie potrzebujesz: plac zabaw, kącik dla malucha, przewijak, pokój mamy z dzieckiem, menu dla dzieci czy krzesełka do karmienia.
Takim miejscem idealnym na postój z Fasolakami, gdy jechaliśmy do Oświęcimia, na spotkanie BlogoMamy okazał się Zajazd Jurajski
(to nie jest kryptoreklama 😉 ).
Pamiętam też o łatwych przekąskach dla dziecka „na drogę”, a w zasadzie na postój. Stawiam na przekąski: podstawą naszych wyjazdów są domowe muffiny, ale także saszetki z musem owocowym, które Fasolaki nazywają „ciumuś”, chrupki kukurydziane, sezamki, „szybkie ” owoce typu banan czy jabłko, drobne ciasteczka np biszkopty.
Ze względu na ryzyko zakrztuszenia, dzieciom nie można dawać jedzenia ani picia w czasie jazdy. Od tego są właśnie postoje. Podobnie jest z karmieniem piersią – nierozsądnie jest karmić malucha w jadącym samochodzie.
Ryzyko zakrztuszenia to jedno, a zagrożenie bezpieczeństwa na drodze to kolejna kwestia, gdy kierowca widząc dławiące się dziecko będzie chciał nagle zatrzymać auto na autostradzie lub innej drodze szybkiego ruchu.
Moi chłopcy nie mają nic do jedzenia pod ręką w czasie jazdy. Jedzenie i picie zarezerwowane jest na czas postoju.
Myślę, że jest to kwestia tak oczywista, że i Twoje podróże z dzieckiem przebiegają równie rozsądnie i bezpiecznie 🙂
Powyższe punkty pomagają mi jako Mamie i mi jako kierowcy, a przede wszystkim moim 2,5-letnim synom przeżyć dłuższą podróż samochodem spokojnie, harmonijnie i bezpiecznie.
Jeżeli znajdziesz tu wskazówki dla siebie – będzie mi bardzo miło <3 Jeżeli dorzucisz swoje tajne sposoby na podróż samochodem z małym dzieckiem – na pewno skorzystam <3 Jeżeli coś Ci się nie spodobało to też mi o tym powiedz.
ps. Po dłuższej przerwie na adaptację w żłobku i wspólne chorowanie z Fasolakami, miło mi do Ciebie wrócić 🙂 Stęskniłam się 🙂
ps 1. Zdjęcie główne pochodzi z zasobów pexels.com
1 października 2016
|Komentarze: 65